70 procent energii elektrycznej w Izraelu jest wytwarzane przez spalanie gazu ziemnego z ogromnych rezerw w Morzu Śródziemnym. Firma Teralight, działająca w obszarze OZE ma plany zmienić tę statystykę: rozpoczęła budowę ogromnej farmy fotowoltaicznej, na 300 000 paneli słonecznych.

Dziesiątki tysięcy gospodarstw domowych skorzysta z projektu Ta’anakh – nazwanego tak od regionu, w którym jest realizowany – od początku przyszłego roku. Panele słoneczne pokryją powierzchnię równo około 617 boiskom piłkarskim. Dla kraju tak małego geograficznie i gęsto zaludnionego jak Izrael, projekt tej wielkości był nie lada wyzwaniem. Problem Izraela z budową dużych farm fotowoltaicznych – co jest mniej kosztowne niż montowanie paneli fotowoltaicznych na dachach – polega na tym, że kraj po prostu nie ma wolnej ziemi, zwłaszcza ze stale rosnącą populacją. Tereny pustynne Negev zarezerwowane są dla armii, a dodatkowo ich odległość od gospodarstw domowych generowałaby problemy z przesyłem energii.

Firma zdecydowała się więc na współpracę z moszawami i kibucami, które udostępniły część swojej powierzchni rolnej. Rejestracja tak wielu różnych podmiotów w tym samym czasie okazała się wyzwaniem, komplikowanym przez fakt, że grunty są w rzeczywistości własnością państwa. Teralight musiała zatem upewnić się, że projekt będzie zgodny z przepisami stanowymi dotyczącymi użytkowania gruntów, a także przepisami Electric Corporation.

Jedną z najważniejszych korzyści tego projektu, oprócz zielonej energii, jest moc, którą wyprodukuje  – równa energii elektrycznej zużywanej przez 63 000 gospodarstw domowych.
Budowa i eksploatacja farmy o mocy 250 megawatów (MW) zapewni również setki miejsc pracy ludziom w Dolinie Jizreel. Sama budowa projektu pochłonie 480 milionów szekli (131 milionów dolarów).